Nieznany bohater II wojny

Teraz powinien być kolejny wpis o Sieroży. Bo to jest ciągle Jego czas w moich myślach i w moim sercu. Chociaż pewnie ludzie mają już czasem tego dość… Niedawno byłam w sytuacji, kiedy coś wspomniałam o Chełmie (w kontekście, że ładne miasto) i usłyszałam zniecierpliwione: „ty już się uspokój z tym Chełmem…” Głupio się poczułam i zwyczajnie zrobiło mi się przykro. Choć osoba, która to powiedziała, pewnie nie miała złych intencji. A jednak po raz kolejny okazało się, że słowa rzucone bez zastanowienia mogą człowieka bardzo dotknąć.
Bo ja chciałabym, żeby i inni zobaczyli, jak tam jest ładnie. Lubię „nagłaśniać” i polecać to, co uważam za wartościowe i godne poznania – czy to chodzi o film, książkę, piosenkę, wydarzenie czy miejsce.
Chełm stał się dla mnie ważny „przez” Sierożę, bez niego pewnie bym tam nigdy nie pojechała, ale nawet abstrahując od tych sentymentalnych spraw związanych z moją babcią i jej niewiernym ukochanym, moją irracjonalną tęsknotą za nim, to i tak będzie miejsce bliskie mojemu sercu i na pewno jeszcze tam pojadę.
Od dłuższego czasu zbieram się do napisania kolejnego „chełmskiego” postu, bo jeszcze trochę notatek z mojej wakacyjnej wyprawy mi zostało. Ciągle nie mam czasu, albo nie czuję się na tyle dobrze, żeby napisać coś z sensem.
I kiedy w końcu dziś postawiłam zabrać się za to, ktoś przeczytał wpis dotyczący starych odpisów recept wystawionych mojemu dziadkowi. I w komentarzu wspomniał o właścicielce apteki w Trzebini – Radwańskiej (nie wiem, czy to pomyłka, czy oprócz J. Radwańskiego była jeszcze jego żona, czy siostra albo córka). Nieważne. Ważne, że przy tej okazji poznałam niesamowitą historię związaną z moim miastem. I o niej dziś opowiem.

Człowiek, który zainteresował się receptami podesłał mi link do filmu zrealizowanego przez kanadyjską TVNiezależnaPolonia, będącego wywiadem z synem przedwojennego dyrektora Elektrowni Siersza Wodna – Michała Pasierbiewicza. Człowieka na miarę Oskara Schindlera.

Być może historia ta została już opisana w jakimś wydawnictwie dotyczącym Trzebini (oprócz wspomnianego w filmie wydawnictwa sfinansowanego przez Tauron), ale dla mnie jest zupełnie nowa. Słuchałam jej z tym większym zaciekawieniem, że przez cały wywiad przewija się postać inż. Tadeusza Łagana, który był dobrze znany mojej rodzinie, choć ja nie poznałam go osobiście.
Urodzony w 1908 roku inż. Michał Pasierbiewicz był naczelnym dyrektorem elektrowni Siersza Wodna od 1 kwietnia 1937r. W czasie okupacji oficjalnie funkcję tę pełnił inny człowiek – mianowany przez Niemców Austriak polskiego pochodzenia (który – nota bene – tuż przed zakończeniem wojny przekazał Polakom plany zniszczenia elektrowni przez Niemców i tym samym zapobiegł wysadzeniu jej i znajdujących się w okolicy kopalń), ale pan Pasierbiewicz nadal dozorował całą pracę elektrowni – tak, jak przed wojną. A przy tym … był dowódcą oddziału „Prawica” obwodu Chrzanów – tzw. Piątki Akowskiej.
W archiwum KL Auschwitz – Birkenau znajduje się relacja Tadeusza Łagana dotycząca tego, jak grupa pracowników elektrowni z Michałem Pasierbiewiczem na czele pomagała więźniom obozu Auschwitz. Byli to oprócz Pasierbiewicza i Łagana: Wojciech Zieliński, Aleksander Rzepa, Józef Żylli, Franciszek Pająk i Stanisław Banda. Dostarczali leki, żywność, papierosy przewożąc je w specjalnych schowkach w samochodzie służbowym, którym czasem nawet kilka razy w tygodniu wjeżdżali na teren obozu ze względu na fakt, że Siersza Wodna zaopatrywała w energię obóz.
Leki, które przekazywali do obozu na „zamówienie” współpracującego z nimi więźnia – elektryka pracującego na terenie obozu, Adama Waksmana (Wachsmana?), dostawali za darmo albo za niewielką odpłatnością od właścicieli czterech okolicznych aptek. Wśród nich jest właśnie apteka J. Radwańskiej z Trzebini (a oprócz niej apteki Antoniego Sopickiego z Chrzanowa, Jadwigi Gabriel z Oświęcimia i Nowaka z Zatora).
Waksman przekazywał również informacje dotyczące liczebności i uzbrojenia załogi SS na terenie obozu oraz inne ważne informacje, które były dalej podawane do dowództwa AK wyższego szczebla – właśnie przez Michała Pasierbiewicza.
Podobno stres związany z przerzucaniem tych leków był tak wielki, że kierowca tego służbowego auta – Banda – wraz z Pasierbiewiczem zasiadali przed akcją przy wódce (butelka na głowę!) i dopiero tak „rozluźnieni” byli w stanie bez strachu wykonać zadanie…
Pewnie też niewiele osób wie, że na terenie obozu była tzw. „kopiarnia malarska”, gdzie uzdolnieni artystycznie więźniowie kopiowali największe dzieła malarstwa europejskiego i światowego. O tym też opowiada syn Michała Pasierbiewicza. I o obrazie ofiarowanym przez Żyda z USA, byłego więźnia – być może uratowanego właśnie dzięki lekom dostarczanym na teren obozu – który na początku lat sześćdziesiątych odnalazł i odwiedził Pasierbiewiczów. Ten, któremu być może zawdzięczał przeżycie, już nie żył.

Michał Pasierbiewicz był jeszcze po wojnie przez niespełna trzy lata kierownikiem elektrowni. Za ujawnienie konspiracyjnej działalności w AK był inwigilowany przez UB i po jednym z brutalnych przesłuchań zmarł na zawał serca w 1952 roku.

Uratował prawdopodobnie co najmniej kilkaset osób – głównie Żydów. Jego oprawcami byli dwaj oficerowie UB – obaj pochodzenia żydowskiego…

A mimo to jego syn nie wygłasza żadnych sądów.  Bo świat nie jest czarno-biały. Bo w każdym narodzie są bohaterowie i kanalie.

2 myśli na temat “Nieznany bohater II wojny

  1. Dziękuję za ten wpis! Nie znałem postaci Michała Pasierbiewicza. Ile takich historii czeka na odkrycie, a ile na zawsze pozostanie nieznanych?
    Pozdrawiam
    J.D.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~jonaszdrobniak Anuluj pisanie odpowiedzi